świata; drugi znów, w skrojeniu kaftana, jest wprost bohaterem epoki.
Pan Jourdain. Czy peruka i pióra są jak się należy?
Krawiec. Wszystko doskonale.
Pan Jourdain, przyglądając się krawcowi. O, o, panie majstrze, wszak to materja z mego ostatniego ubrania. Poznaję dobrze.
Krawiec. Wydała mi się tak ładna, że kazałem z niej skroić [1] dla siebie.
Pan Jourdain. To pięknie, ale nie trzeba było krajać z mojego.
Krawiec. Chce pan przymierzyć?
Pan Jourdain. Dobrze; dawajcie.
Krawiec. Niech pan zaczeka. Tak nie idzie. Przyprowadziłem z sobą czeladników, aby pana ubrali do taktu; takiego ubrania nie wkłada się ot tak, bez ceremonji. Hej tam! chodźcie tu wszyscy.
PAN JOURDAIN, KRAWIEC, CZELADNIK KRAWIECKI, CZELADNICY KRAWIECCY tańczący, LOKAJ
Krawiec do chłopców. Ubierzcie pana tak, jak się ubiera dystyngowane osoby.
Czterej czeladnicy, tańcząc, zbliżają się do pana Jourdain. Dwaj ściągają mu spodnie z rannego garnituru, dwaj drudzy zdejmują kamizelkę; potem, ciągle w takt muzyki, wkładają nowe ubranie.