Pan Jourdain. Co ta szelma wyprawia?
Michasia. Hi, hi, hi. Jak też pan wygląda! Hi, hi, hi.
Pan Jourdain. Jakto?
Michasia. Och, och! Boże! Hi, hi, hi.
Pan Jourdain. Cóż to za błazeństwa? Drwisz sobie?
Michasia. Ależ nie, panie; gdzieżbym się odważyła. Hi, hi, hi, hi, hi.
Pan Jourdain. Oberwiesz po gębie [1], jeżeli będziesz dłużej chichotać.
Michasia. Panie, nie mogę się wstrzymać. Hi, hi, hi, hi, hi.
Pan Jourdain. Nie przestaniesz?
Michasia. Ach, panie, niech się pan nie gniewa; ale pan wygląda tak zabawnie, że nie mogę się wstrzymać. Hi, hi, hi.
Pan Jourdain. Widział kto takie zuchwalstwo!
Michasia. Sto pociech patrzeć na pana. Hi, hi.
Pan Jourdain. Ja cię...
Michasia. Niech się pan nie gniewa. Hi, hi, hi, hi.
Pan Jourdain. Słuchaj, jeśli się jeszcze raz zaśmiejesz, przylepię ci na tę facjatę najtęższy policzek jaki kiedy ktoś oberwał od stworzenia świata.
Michasia. Nie, nie, panie, już koniec: ani się uśmiechnę.
Pan Jourdain. No, miej się na baczności. Musisz natychmiast posprzątać...
Michasia. Hi, hi.
Pan Jourdain. Posprzątać jak należy...
Michasia. Hi, hi.
Pan Jourdain. Musisz, powiadam, posprzątać jak należy salę, i...
Michasia. Hi, hi.
- ↑ Oberwiesz po gębie... Tak wygląda »dystynkcja« pana Jourdain w domu; już się nie krępuje, jak wobec krawca.