Strona:PL Molier - Mieszczanin szlachcicem.pdf/70

Ta strona została uwierzytelniona.

się należy i że czas byłby ci wreszcie nabrać trochę rozumu.
Pan Jourdain. Nie o tem teraz mowa. Pytam się, co to są te słowa, które wygłaszasz?
Pani Jourdain. Słowa z sensem, którego brakuje twoim postępkom.
Pan Jourdain. Mówię ci, nie o tem mowa. Pytam się: to co ja mówię do ciebie, to co ci powiadam w tej chwili, co to jest?
Pani Jourdain. Brednie.
Pan Jourdain. Ech, nie, nie o to chodzi. To co mówimy oboje, sposób wyrażania się, którego właśnie używamy?
Pani Jourdain. No?
Pan Jourdain. Jakże się to nazywa?
Pani Jourdain. Jak się komu podoba.
Pan Jourdain. To proza, ciemna kobieto. [1]
Pani Jourdain. Proza?
Pan Jourdain. Tak, proza. Wszystko co jest prozą, nie jest wierszem; co nie jest wierszem, jest prozą. — O! widzisz, co to znaczy kształcić się. (Do Michasi) A ty, wiesz ty bodaj, co trzeba zrobić aby powiedzieć: U?
Michasia. Co znowu?
Pan Jourdain. A tak. Co robisz, kiedy wymawiasz U?
Michasia. Hę?
Pan Jourdain. No, spróbuj; powiedzno: U.
Michasia. No i cóż: U.
Pan Jourdain. I cóż robisz?
Michasia. Mówię U.
Pan Jourdain. Tak; ale kiedy mówisz U, co wtedy robisz?

Michasia. Robię co pan każe.

  1. P. Jourdain śpieszy się popisać swą świeżą mądrością, ale obije się ona jak o mur o zdrowy rozsądek obu kobiet.