Strona:PL Molier - Mieszczanin szlachcicem.pdf/71

Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Jourdain. Och, skaranie boskie mieć do czynienia z takiem bydłem. Wydłużasz wargi ku przodowi, i przybliżasz szczękę górną do szczęki dolnej: U, widzisz? O, jakbym się pokrzywiał: U.
Michasia. A to mi cuda!
Pani Jourdain. To dopiero coś mądrego!
Pan Jourdain. To jeszcze nic; gdybyście dopiero widziały O i DA, DA i FA, FA!
Pani Jourdain. Co mają znaczyć te wszystkie michałki?
Michasia. Na cóż to niby skutkuje?
Pan Jourdain. Wściekam się, kiedy widzę taką babską ciemnotę!
Pani Jourdain. Ech! powinienbyś wyprawić stąd na złamanie karku tych drabów, razem z ich facecjami.
Michasia. A zwłaszcza tego dryblasa z długim rożnem, który mi rozpędza kurz po całem mieszkaniu.
Pan Jourdain. Ejże! mój fechmistrz tak ci się nie podoba? Zaraz cię przekonam, jakaś głupia. (Każe podać florety i wciska jeden w rękę Michasi) Masz tu: metoda doświadczalna, linja ciała. Kiedy się chce dać kwartę, wystarczy zrobić tak, a kiedy tercję, tak. Oto sposób, aby nigdy nie być zabitym; czy to nie jest przyjemnie być tak pewnym swojej skóry, kiedy się człowiek ma pojedynkować? Dalej, próbuj nacierać na mnie, tak, dla przekonania się.
Michasia. No, cóż wielkiego! (Daje mu kilka pchnięć)
Pan Jourdain. Zaraz! Hola! ho! powoli, błaźnico! [1]
Michasia. Kazał pan nacierać.
Pan Jourdain. Tak, ale ty walisz tercję zanim spróbowałaś kwartę, i nie czekasz aż sparuję.

Pani Jourdain. Ty masz bzika, mężu, z temi wszyst-

  1. Podobnie jak w Małżeństwie z musu Molier pognębia pyrrhonizm filozofa zapomocą kija tak i tu ten argument ad hominem w puch rozbija teorję!