dowisko królewskie [1], postaram się dla niej o najlepsze miejsce na sali.
Pani Jourdain. Pani Jourdain całuje rączki.
Dorant pocichu do pana Jourdain. Piękna markiza [2], jak pana już uwiadomiłem, zjawi się niebawem na balet i ucztę; udało mi się ją wreszcie nakłonić, aby przyjęła zaproszenie na zabawę, którą pan na jej cześć zgotował.
Pan Jourdain. Usuńmy się nieco na bok; mam powody.
Dorant. Już od tygodnia pana nie widziałem, i nie miałem sposobności nic panu donieść o diamencie [3], który mi powierzyłeś, abym go wręczył w twojem imieniu; ale bo też nie możesz sobie wyobrazić, jak trudno mi było przezwyciężyć jej skrupuły; zaledwie dzisiaj zgodziła się przyjąć.
Pan Jourdain. Jakże się podobał?
Dorant. Była zachwycona, toteż mamy wszelkie prawo spodziewać się, że ten piękny upominek bardzo pana posunie w jej dobrem mniemaniu.
Pan Jourdain. Dałby Bóg.
Pani Jourdain do Michasi. On się już dzisiaj chyba od niego nie odczepi.
Dorant. Umiałem zwrócić jej uwagę na wspaniałość daru i wiele mówiłem o pańskiem uczuciu.
Pan Jourdain. Doprawdy, dobroć pańska przygniata mnie, panie hrabio. Jestem, w istocie, zawstydzony,
- ↑ Widowisko królewskie... Jak zauważa jeden z komentatorów, obietnica ta musiała serdecznie bawić premjerowych słuchaczy, szczupłą garstkę uprzywilejowanych, których dopuszczono na to widowisko w Chambord. W dodatku Dorant obiecuje najlepsze miejsce na całej sali.
- ↑ Piękna markiza... Zaczyna się rysować cień intrygi: spostrzegamy, że pomiędzy hrabią, p. Jourdain a markizą jest jakaś nić łącząca.
- ↑ donieść o diamencie... Widzimy, że ten arystokrata odgrywa tu dziwną rolę pośrednika.