Covielle. No, ale to pan przyzna, że jest najkapryśniejszą istotą pod słońcem.
Kleont. Tak, jest kapryśna, przyznaję, ale wszak piękności wszystko jest do twarzy, i wszystko można darować za tyle powabu.
Covielle. Skoro więc tak rzeczy stoją, widzę że pan ma zamiar kochać ją stale i niezmiennie.
Kleont. Ja? raczej umrzeć! pragnę odtąd nienawidzić tyle [1], ile poprzednio kochałem.
Covielle. Jakże pan tego dokaże, skoro posiada w pańskich oczach same doskonałości?
Kleont. Tem chlubniejszą będzie zemsta; przez to właśnie chcę dowieść hartu mego serca, iż ją znienawidzę i porzucę, mimo że jest dla mnie najpiękniejszą, najmilszą i najpowabniejszą pod słońcem. Otóż i ona.
Michasia do Lucylli. Co do mnie, doprawdy, trzęsę się z oburzenia.
Lucylla. To nic innego, tylko to co ci mówię, Michasiu. Ale otóż i on.
Kleont do Covielle’a. Nie odezwę się nawet.
Covielle. I ja za panem.
Lucylla. Co się stało, Kleoncie, o cóż ci chodzi?
Michasia. Co ci dolega, Covielle?
Lucylla. Co za zmartwienie cię dręczy?
Michasia. Cóż za humory cię napadły?
Lucylla. Czyś zaniemiał, Kleoncie?
Michasia. Czyś mowę stracił Covielle?