PAN JOURDAIN sam
Cóż za dziwactwa! Wszyscy na mnie powstają za tych wielkich panów; a, doprawdy, cóż może być milszego i godziwszego niż szukanie ich towarzystwa? czyż ono nie przynosi jedynie zaszczytu i przyjemności? Ba, oddałbym chętnie dwa palce u ręki, aby się urodzić hrabią lub markizem.
PAN JOURDAIN, LOKAJ
Lokaj. Jaśnie panie, przybył właśnie pan hrabia pod rękę z jakąś damą.
Pan Jourdain. Ach, Boże! a ja mam jeszcze wydać kilka rozporządzeń. Powiedz, że zjawię się za chwilę.
LOKAJ, DORANT
Lokaj. Pan powiada, że zjawi się za chwilę.
Dorant. Dobrze już, dobrze.
DORYMENA, DORANT
Dorymena. Doprawdy, lękam się Dorancie, że popełniam wielką nieostrożność, pozwalając ci się prowadzić w ten sposób do zupełnie obcego domu.
Dorant. Gdzież zatem każesz pani szukać schronienia mej miłości, która ci pragnie zgotować tę małą