Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/101

Ta strona została skorygowana.

dla pańskiego małżeństwa. Trzebaby tedy, aby zerwanie wyszło od niego samego, i aby w jakiś sposób mógł się zrazić do Marjanny.
Kleant. Masz słuszność.
Frozyna. Wiem, że mam słuszność; ale to jeszcze mało. Toby zatem była droga: ale licho wie, jak znaleźć potemu środki. Czekajcie: gdyby się postarać[1] o jakąś kobietę, nie nadto młodą, sprytną, — niby coś w moim rodzaju — któraby, przebrana naprędce, pod jakiemś dziwacznem nazwiskiem markizy lub wicehrabiny, umiała odegrać rolę znakomitej damy, gdzieś z Bretanji czy skądinąd. Podejmuję się wmówić w ojca, że to jest osoba, która, prócz nieruchomości, posiada sto tysięcy talarów w gotowiźnie; że zakochała się w nim śmiertelnie i pragnie koniecznie zostać jego żoną, tak iż gotowa jest intercyzą przekazać mu cały majątek. Ani wątpię, że da się złapać. Bo, ostatecznie, on kocha pannę bardzo, wiem, ale cośkolwiek bardziej jeszcze kocha złotko: i skoro, omamiony jego blaskiem, zgodzi się ustąpić ciebie, mniejsza że później czeka go ciężkie rozczarowanie co do owej markizy.
Kleant. Bardzo dobry pomysł.

Frozyna. Pozwólcie mi tylko działać. Przypominam sobie jedną z przyjaciółek, która się nada tutaj doskonale.

  1. Czekajcie: gdyby się postarać… Także rys dowodzący niedbałości, z jaką sklecona jest intryga Skąpca: w dalszym ciągu nie spotkamy z tego fortelu ani śladu. Być może, Molier zamierzył zrazu tak sztukę rozwiązać, odmienił zamiar, a zaniedbał wykreślić tego ustępu. Chyba że chciał tem przydługiem opowiadaniem oświetlić czynność i przemyślność niewyczerpanego w intrygach konceptu Frozyny. Cała ta scena jest zresztą zupełnie zbędna, gdyż, przy całem swojem wielomówstwie, Frozyna, jak poprzednio tak i nadal, nie ma żadnego wpływu na akcję; wyciągać zaś z tego epizodu jakieś refleksje moralne, też nie byłoby na miejscu, gdyż trąci on wyraźnie tradycyjną intrygą dawnej komedji.