Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/109

Ta strona została przepisana.

Harpagon. Łatwo przychodzi rodzicom zapomnieć błędów dzieci, skoro wrócą na drogę obowiązku.
Kleant. Jakto! żadnej urazy nie chowasz za me szaleństwa?
Harpagon. Przejednałeś mnie zupełnie powolnością i posłuszeństwem.
Kleant. Przyrzekam ci, ojcze, że, aż do grobowej deski, zachowam w sercu pamięć twej dobroci.
Harpagon. A ja przyrzekam ci, że niema rzeczy, którejbyś nie uzyskał odemnie.[1]
Kleant. Ach, ojcze, nic więcej nie żądam: dosyć dałeś, dając mi Marjannę.
Harpagon. Co?
Kleant. Powiadam, ojcze, że zbyt wiele ci już ząwdzięczam, i że wszystko się dla mnie mieści w twej dobroci, która mi raczy oddać Marjannę za żonę.
Harpagon. A któż ci powiedział, że ja chcę oddać Marjannę?
Kleant. Ty, ojcze.
Harpagon. Ja?
Kleant. Oczywiście.
Harpagon. Jakto! to tyś obiecał, że się jej wyrzekasz.
Kleant. Ja, wyrzec się?
Harpagon. No, tak.
Kleant. A ni myślę.
Harpagon. Nie odstąpiłeś od zamiaru ubiegania się o nią?
Kleant. Przeciwnie, trwam przy nim bardziej niż kiedy.
Harpagon. Co, ty obwiesiu, znowu zaczynasz?
Kleant. Nic mnie nie zdoła odmienić.
Harpagon. Zobaczysz, niegodziwcze, jak ja się wezmę do ciebie
Kleant. Weź się, ojcze, jak ci się podoba.
Harpagon. Zabraniam pokazywać mi się na oczy!

Kleant. Bardzo mi przyjemnie.

  1. I znów z komedji charakterów, niemal dramatu, wypłynęliśmy w sytuację farsową. Dzięki farsowemu początkowi tej sceny, gwałtowne starcie między ojcem i synem — współzawodnikami w miłości — działa niemal wesoło: nie bierzemy zbytnio na serjo ani ponurego tła sytuacji, ani zuchwalstw a Kleanta, które spotkało się nieraz z takiem potępieniem moralistów