Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/40

Ta strona została przepisana.

Kleant. Nie, siostro, ale ty nie kochasz; nie znasz słodkiej potęgi, z jaką tkliwe uczucie owłada sercem: dlatego lękam się twego rozsądku.
Eliza. Ach, bracie, nie mówmy o moim rozsądku; niema człowieka, któregoby on nie zdradził przynajmniej raz w życiu. Gdybym ci otworzyła serce, być może okazałabym się w twoich oczach jeszcze mniej rozsądną od ciebie.
Kleant. Och, dałby Bóg, aby twoje serce, podobnie jak moje…
Eliza. Omówmyż najpierw twoją sprawę: powiedz mi, kto jest ta, którą pokochałeś?
Kleant. Młoda osoba, która od niedawna mieszka w tej dzielnicy. Zda się, niebo samo stworzyło ją po to, aby natchnęła miłością każdego kto się do niej zbliży. Na świecie nie może istnieć nic powabniejszego; wyznaję, iż straciłem zmysły od pierwszej chwili kiedy ją ujrzałem. Nazywa się Marjanna; mieszka z poczciwą matką, która prawie ciągle jest chora, i do której przywiązana jest w sposób wprost niewiarygodny. Pielęgnuje ją, tuli i pociesza, z czułością któraby cię wzruszyła do głębi. Wszystko co czyni, tchnie jakimś niewymownym wdziękiem; w każdym postępku mieszczą się tysiące powabów, słodycz pełna uroku, pociągająca dobroć, uczciwość bez zmazy… ach, siostro, chciałbym, abyś ją mogła poznać.
Eliza. Poznałam już niemal, bracie, z tego co mówisz; abym zaś czuła dla niej sympatję, wystarcza mi, że ty ją kochasz.
Kleant. Domyśliłem się, choć nic mi o tem nie mówiły, że nie są w zbyt świetnych stosunkach, i że, mimo skromnego trybu, zaledwie mogą nastarczyć potrzebom. Czy ty pojmujesz, siostro, co to za szczęście móc się przyczynić do poprawienia losu osoby którą się kocha? zręcznie udzielać nieznacznej pomocy skromnym potrzebom zacnej rodziny! zrozum tedy, jak bolesnem jest uczucie, że, wskutek skąpstwa ojca,