Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/43

Ta strona została przepisana.

na straży ile tylko zechcę. Patrzcie mi wścibskich, którzy czuwają nad każdym moim krokiem! (Pocichu na stronie). Drżę cały, czy on nie domyśla się czegoś o moich pieniądzach. (Głośno). Ty może byłbyś zdolny rozsiewać plotki, że ja mam schowane pieniądze?
Strzałka. Pan ma schowane pieniądze?
Harpagon. Nie, łotrze, nie mówię tego wcale. (Po cichu). To można oszaleć! (Głośno). Pytam, ot tak, czy nie puszczasz takich bajeczek, aby mi na złość zrobić?
Strzałka. Ech, cóż komu na tem zależy, czy pan masz czy nie masz? dla nas to wychodzi na jedno i to samo.
Harpagon, zamierzając się, aby mu dać policzek. Będziesz mędrkował! Ja ci to mędrkowanie prędko wybiję z głowy! Zabieraj się; ostatni raz powiadam.
Strzałka. Dobrze więc: zabieram się.
Harpagon. Czekaj: nie wynosisz czego z domu?
Strzałka. Et! cóżbym mógł stąd wynieść?
Harpagon. Chodź, chodź tutaj, niech zobaczę. Pokaż ręce.
Strzałka. Oto.
Harpagon. Drugie![1]
Strzałka. Drugie?
Harpagon. Tak.
Strzałka. Oto.
Harpagon, wskazując na spodnie Strzałki. Nic tutaj nie schowałeś?
Strzałka. Niechże pan zobaczy.
Harpagon, obmacując spodnie Strzałki. Te szerokie hajdawery, to jakby stworzone na magazyny złodziejskie. Bardzobym rad, aby kogo zaprowadziły na szubienicę.

Strzałka, na stronie. Ach, jakże taki człowiek wart

  1. Drugie!… Ten niezbyt wybredny koncept naśladowany jest z Plauta; Molier spożytkowuje go, aby tem dosadniej odmalować gorączkowe podniecenie Harpagona.