Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/49

Ta strona została przepisana.

Kleant. Masz słuszność[1], ojcze.
Harpagon. Dajmy temu pokój, i mówmy o czem innem. (Widząc, że Eliza i Kleant dają sobie znaki). Hej! (Po cichu na stronie). Zdaje się, że się porozumiewają, aby mi zwędzić sakiewkę. (Głośno). Cóż znaczą te miny?
Eliza. Drożymy się z bratem, kto będzie mówił pierwszy; oboje mamy ci, ojcze, coś do powiedzenia.
Harpagon. I ja wam także.
Kleant. To, co ci mamy powiedzieć, ojcze, dotyczy małżeństwa.
Harpagon. I ja również o małżeństwie chciałbym z wami pogadać.
Eliza. Ach, ojcze!
Harpagon. Pocóż te krzyki? Czy słowo, czy rzecz sama tak cię przeraża, moja córko?
Kleant. Biorąc małżeństwo tak jak ty je pojmujesz, ojcze, może ono słusznie przerażać nas oboje. Lękamy się, że nasze uczucia znajdą się w niezgodzie z twoim wyborem.
Harpagon. Chwilę cierpliwości; nie macie się o co trwożyć. Wiem, czego wam trzeba; ani jedno ani drugie nie będzie się miało powodu uskarżać na moje zamiary. Aby więc przystąpić do rzeczy, (Do Kleanta) powiedz mi, czy zauważyłeś kiedy młodą osobę imieniem Marjannę, mieszkającą niedaleko od nas?

    wynosiła wówczas niespełna 6 %. To iż Harpagon uważa »jednego denara od dwunastu« za umiarkowany procent, jak również automatyczna szybkość z jaką obliczył najdokładniej skomplikowany odsetek od sumy, w skazuje odrazu bitego lichwiarza.

  1. Masz słuszność… Zauważyć należy uległość i pokorę Kleanta dopóki odkrycie lichwy ojca oraz jego zamiary małżeńskie nie wyprowadzą go z równowagi. Czuć tu lęk i olbrzymią powagę, jakiej, mimo wszystko, zażywał ojciec rodziny.