Walery. Przepraszam pana bardzo, jeśli się cokolwiek uniosłem, i ośmieliłem się mówić do córki w ten sposób.
Harpagon. Jakto! ależ zachwycony jestem! chciałbym, abyś zyskał na nią wpływ nieograniczony. (Do Elizy). Tak, możesz się boczyć ile ci się podoba: przelewam na niego całą władzę[1] od nieba mi daną, i życzę sobie abyś we wszystkiem była mu posłuszną.
Walery, do Elizy. Czy, wobec tego, zechce pani opierać się jeszcze…
Walery. Panie, pójdę jej jeszcze roztrząsać sumienie.
Harpagon. Owszem; bardzo ci będę wdzięczny.
Z pewnością…
Walery. Zdrowo będzie, jeśli się jej trochę cugli przykróci.
Harpagon. To prawda. Należy…
Walery. Niech się pan nie obawia. Mniemam, iż dam sobie rady.
Harpagon. Staraj się, staraj[2]. Muszę teraz wyjść do miasta; wrócę za małą chwilkę.
Walery, idąc w stronę którą wyszła Eliza i zwracając się jakgdyby do niej. Tak, pieniądz jest darem najcenniejszym w świecie; powinnaś pani dziękować niebiosom, iż dały pani tak dzielnego i zacnego ojca. Skoro ktoś gotów jest wziąć pannę bez posagu, niema się co dłużej zastanawiać. Wszystko mieści się w tem