Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/67

Ta strona została przepisana.

i trwonić haniebnie majątek, z trudem uzbierany[1] przez rodziców?
Kleant. Czy ojciec się nie rumieni poniżać swą godność tego rodzaju rzemiosłem? poświęcać honor i dobre imię nienasyconej żądzy zbijania talarów? zdzierstwem swojem przewyższać najniegodziwsze sztuczki, wymyślone kiedykolwiek przez najsłynniejszych lichwiarzy?
Harpagon. Precz z moich oczu, łotrze! precz z moich oczu!
Kleant. Kto jest większym zbrodniarzem według ciebie, ojcze: czy ten, kto drogo nabywa pieniądze których potrzebuje, czy ten, kto kradnie pieniądze, nie mając ich na co użyć?
Harpagon. Ruszaj stąd, mówię, nie doprowadzaj mnie do ostateczności. (Sam). Swoją drogą, rad jestem[2] z tego spotkania; to dla mnie przestroga, abym bardziej niż kiedy miał oko na jego czynności.

SCENA CZWARTA
FROZYNA, HARPAGON

Frozyna. Panie…

Harpagon. Zaczekaj tu chwilę; mam z tobą do po mówienia. (Na stronie). Muszę troszeczkę zajrzeć[3] do moich pieniędzy.

  1. Z trudem uzbierany… Mieliśmy właśnie być świadkami tych »trudów«. Dziś, scena ta straciła dla nas przeważnie swoje życiowe znaczenie; inaczej było dla słuchaczy Moliera, w epoce, w której, jak zaznaczyłem we Wstępie, lichwa była istnym rakiem toczącym to społeczeństwo, oparte wyłącznie prawie na posiadaniu i dziedziczeniu.
  2. Rad jestem… Cała okropna lekcja, zawarta w tej scenie, nie zrobiła na starcu najmniejszego wrażenia. Opanowany swą namiętnością, zdolny jest widzieć rzeczy tylko z jej punktu. Owo »rad jestem z tego spotkania« jest, w swej naiwności, straszne!
  3. Troszeczkę zajrzeć… Podobnie jak Eukljon u Plauta, Harpagon odwiedza wciąż swoją szkatułkę.