Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/68

Ta strona została przepisana.


SCENA PIĄTA
FROZYNA, STRZAŁKA

Strzałka, nie widząc Frozyny. Zdarzenie doprawdy paradne! Musi mieć stary widocznie gdzieś jakiś duży skład rupieci, z domowych rzeczy bowiem nic nie zauważyłem w tym spisie.
Frozyna. Ejże! to ty, poczciwy Strzałko? Skądże cię tu spotykam?
Strzałka. He, he! to ty, Frozyno? Cóż ty tu porabiasz?
Frozyna. Tosamo co wszędzie; pośredniczę w interesach, oddaję ludziom przysługi i korzystam jak mogę z moich talencików. Wiesz dobrze, że na świecie trzeba umieć sobie dawać rady; takim jak ja, niebo dało w posagu jedynie obrotność i głowę na karku[1].
Strzałka. Masz tu jakie konszachty z pryncypałem?
Frozyna. Tak. Załatwiam dlań pewną drobnostkę i spodziewam się niezłej nagrody.
Strzałka. Od niego? Ho, ho, musiałabyś wstać bardzo rano aby coś wydobyć; ostrzegam, że pieniądze w tym domu są bardzo kosztowne.
Frozyna. Są usługi, za które płaci się sowicie.

Strzałka. Upadam do nóg! widzę nie znasz jeszcze imć Harpagona. Pan Harpagon jest, ze wszystkich ludzkich istot, najmniej ludzką pod słońcem; najtwardszym i najbardziej nieużytym ze śmiertelnych. Niema usługi, któraby doprowadziła jego wdzięczność aż do rozwiązania sakiewki. Podziękowań, pochwał, życzliwych słówek, przyjaźni, ile zapragniesz; ale pienię-

  1. Frozyną posiada wszystkie cechy tradycyjnej »intrygantki« z dawnej włoskiej komedji. Sceny, w których ona występuje, mimo iż zabawne, są tu najmniej oryginalne, i robią wrażenie pospiesznej nieco łataniny. (Coś z tego typu zachowa jeszcze »Azya« w Blaskach i nędzach życia kurtyzany Balzaka).