Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/76

Ta strona została przepisana.

graną, gdyby pan zechciał wspomóc mnie trochę. Nie uwierzyłby pan, jak ona się ucieszy z pańskiego poznania. (Harpagon przybiera napowrót minę wesołą). Ach, jakże pan jej przypadnie do gustu, jakie na niej wrażenie zrobi ta staroświecka kryza[1]! Ale, przedewszystkiem, oczarowana będzie tym sposobem przytrzymania spodni zapomocą sprzączek[1]: oszaleje poprostu; kochanek z takiemi sprzączkami, temu to już doprawdy nie zdoła się oprzeć.
Harpagon. Bardzo mi miło to słyszeć.
Frozyna. Niech mi pan wierzy, ten proces to dla mnie sprawa niezmiernej wagi. (Harpagon robi się poważny). Jestem zgubiona, jeżeli go przegram, a mała, maleńka pomoc mogłaby mnie postawić na nogi. Chciałabym, abyś pan widział zachwyt, z jakim słuchała opowiadań o panu. (Harpagon wraca do miny wesołej). Radość tryskała z jej oczu, gdym wyliczała wszystkie pańskie przymioty! Doprowadziłam do tego, że doczekać się nie może chwili małżeństwa.
Harpagon. Bardzoś poczciwa, Frozyno; doprawdy, jestem ci szczerze obowiązany.
Frozyna. Błagam pana, chciej nie odmawiać tego o co proszę (Harpagon robi się znowu poważny). To mi poprostu życie ocali: wdzięczna panu będę nieskończenie.
Harpagon. Do widzenia[2]. Muszę dokończyć korespondencji.
Frozyna. Przysięgam, że nie mógłbyś bardziej w porę pospieszyć z pomocą.

Harpagon. Pójdę powiedzieć, aby przygotowali powóz, którym macie jechać na jarmark.

  1. 1,0 1,1 Kryza, sprzączki; te szczegóły straciły dla nas swoje komiczne znaczenie, wobec tego iż nowa czy stara ówczesna moda są dla nas jednako zamierzchłe.
  2. Do widzenia… Harpagon puszcza mimo uszu wszystkie przymówki Frozyny.