Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/81

Ta strona została przepisana.

Jakób. Czy do stangreta zamierza pan mówić, czy do kucharza[1]? bo jestem jednym i drugim.
Harpagon. Do obydwóch.
Jakób. Ale do którego najpierw?
Harpagon. Do kucharza.
Jakób. Niech pan zaczeka[2], jeźli łaska. (Zdejmuje liberję stangreta i ukazuje się ubrany za kucharza).
Harpagon. Cóż to, u djaska, za jakieś komedje?
Jakób. Jestem na usługi.
Harpagon. Przyrzekłem wydać dziś kolację, Jakóbie.
Jakób, na stronie. Cuda się dzieją!
Harpagon. Powiedz-no mi: potrafisz zgotować jak się należy?
Jakób. Owszem, jeżeli pan da dosyć pieniędzy.
Harpagon. Cóż u djabła, ciągle pieniędzy[3]! Zdawałoby się, że oni nie umieją nic innego, jak tylko: pieniędzy, pieniędzy, pieniędzy. Wciąż jedno słowo w gębie: pieniędzy! ciągle słyszę tylko: pieniędzy! Oto ich ulubiony konik: pieniądze!

Walery. Słyszał kto kiedy bezczelniejszą odpowiedź! Wielka sztuka ugotować dobrą kolację za drogie pieniądze! to najłatwiejsza rzecz pod słońcem; niema tak miernej mózgownicy, któraby się nie wysiliła na to.

  1. Do stangreta czy do kucharza… Od czasu tej komedji, ów Maitre Jacques stał się przysłowiowym w znaczeniu »do wszystkiego«.
  2. Niech pan zaczeka… Wszystkie sceny z Jakóbem mają charakter farsowy i służą do rozjaśnienia ponurego tła Zapominamy o konflikcie ojca z synem, skąpiec bawi nas zamiast przejmować dreszczem.
  3. Ciągle pieniędzy… Przepyszny jest ten wybuch Harpagona: słowo »pieniędzy « jest niby przytknięciem lontu do miny. I jak zabawnie brzmi to oburzenie właśuie w ustach tego człowieka, który nie ma jednej myśli, jednego słowa poza pieniądzem!