Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/90

Ta strona została przepisana.

Frozyna. Czy panna żartuje?[1] Wychodzisz zań tylko z tym warunkiem, że zostaniesz prędko wdową; to jeden z punktów ślubnego kontraktu! To byłaby bezczelność, gdyby miał nie umrzeć do kwartału! Ale otóż i on we własnej osobie.
Marjanna. Ach, Frozyno, cóż za postać!

SCENA DZIEWIĄTA
HARPAGON, FROZYNA, MARJANNA

Harpagon, do Marjanny. Nie gniewaj się, piękna panienko, że ci się ośmielam przedstawić w okularach[2]. Wiem, że twoje wdzięki[3] dostatecznie jaśnieją oczom, dość są widoczne same przez się, i nie potrzeba szkieł aby się ich dopatrzeć; ale wszak i na gwiazdy ludzie patrzą przez szkła, ja zaś twierdzę i uręczam, że pani jesteś gwiazdą, i jaką gwiazdą! najpiękniejszą gwiazdą, jaka istniała kiedy w krainie gwiazd. Frozyno, ależ ona nic nie odpowiada? nie okazuje żadnej radości[4] z mego widoku?

    powtarzającym się w dawnych komedjach; dziś, gdy nikt nie ma powodu widzieć w dziedzictwie i sukcesji jedynego warunku szczęścia i egzystencji, motyw ten działa na nas bardzo odmiennie, i wręcz przykro. Jeszcze u Fredry pełno jest tych »ciotek«, na których śmierci buduje się wszystkie nadzieje.

  1. Czy panna żartuje?… Frozyna i z Marjanną rozwija cyniczną werwę tradycyjnej »intrygantki« włoskich komedyj.
  2. W okularach… Harpagon zapamiętał snadź rozmowę z Frozyną w którą naiwnie uwierzył.
  3. Wiem, że twoje wdzięki… Widocznie we wszystkich epokach, podtatusiali zalotnicy mieli skłonność do tych strzelistych komplementów; Harpagon przywodzi tu nieco na pamięć Cześnika z Zemsty.
  4. Nie okazuje radości… Jaką rolę gra tu Marjanna? Jestto, można sądzić, młoda dziewczyna z lepszego stanu a wzrosła w biedzie, którą życie nauczyło trzeźwości. Idąc za radami matki, godzi się w zasadzie z tem zamęściem; im