Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/94

Ta strona została przepisana.

Kleant. Czy chciałbyś ojcze, abym kłamał swoim myślom?
Harpagon. Jeszcze! zaczniesz ty mi gadać z innego tonu?
Kleant. Dobrze więc, ojcze, skoro tak każesz, będę przemawiał inaczej. Pozwól więc pani, że postawię się na miejscu ojca, i wyznam ci, iż nie widziałem w świecie nic równie uroczego; nie pojmuję większego szczęścia niż podobać się tobie; tytuł twego męża jest zaszczytem i rozkoszą, którebym przełożył nad potęgę największych władców świata. Tak, pani; szczęście posiadania cię jest, w moich oczach, najpiękniejszym losem, a w zdobyciu go pokładałbym całą mą dumę. Nie istnieje nic, czegobym nie był zdolny uczynić dla tak kosztownej nagrody; najpotężniejsze zapory…[1]
Harpagon. Hola synu, hola!
Kleant. W twojem imieniu, ojcze, przemawiałem do pani.
Harpagon. Do kroćset, mam język aby mówić za siebie; nie potrzebuję adwokata. Hej tam, krzeseł.
Frozyna. Nie; lepiej udamy się teraz na jarmark, aby wcześniej wrócić i mieć więcej czasu do gawędki.
Harpagon, do Zdziebełka. Wołaj tam, niech zaprzęga.

SCENA DWUNASTA
HARPAGON, MARJANNA, ELIZA, KLEANT, WALERY, FROZYNA

Harpagon do Marjanny. Zechciej wybaczyć[2], ślicznotko, że nie pomyślałem o jakiej przekąsce przed spacerem.

  1. Taka rozmowa kochanków w obecności niepożądanego słuchacza i prowadzona w sposób o podwójnem znaczeniu, należy do tradycyj dawnej komedji i niejeden raz pow tarza się u Moliera. (Np. Szkoła mężów, II, 14).
  2. Zechciej wybaczyć… Okazuje się, iż miłość ani na chwilę nie stłumiła skąpca w Harpagonie. Jedynem uczuciem, Jakie go jeszcze hamuje, jest wstyd własnego sknerstwa, i ten wstyd każe mu cierpieć męki na widok rozrzutności synowskich, nie protestując wszelako przeciw nim głośno. Wpłynęliśmy tu w pełną farsę.