miłości, a zbliżono do kobiety, odmiennej zupełnie usposobieniem, która swoją swywolą z pewnością nie zdołała rozchmurzać tego posępnego czoła, Rozdarcie jego było wielkie. Swetonjusz opowiada[1], że skoro raz w późniejszym czasie zoczył Tyberjusz pierwszą żonę na ulicy, tęsknym i załzawionym wzrokiem gonił jej postać i kroki. Jedyna to łza Tyberjusza, o której historja nam opowiada. Ten, który swe uczucia wiecznie na uwięzi trzymał, zamykał swe wnętrze szczelnie przed oczyma bliźnich, tutaj zwyciężonym został przez wezbraną serca swego żałość. Łza ta tem zrozumialsza, że była wylaną nad minionem szczęściem nella miseria.
Bo sprzężenie Tyberjusza z Julją było pod każdym względem nieszczęśliwym pomysłem. Rola księcia Konsorta była jego dumie wstrętną i przykrą; a gdyby przynajmniej domowe szczęście wynagradzało niemiłe pozory! Ale te dwa usposobienia żadną miarą iść z sobą nie mogły. Stary już zamłodu Tyberjusz, nie mógł się pogodzić z tą kobietą, która wiecznie młodą być chciała i, jak Makrobjusz opowiada, później kazała sobie wyrywać z wielką gorliwością siwiejące już włosy. Przytem duma Klaudjuszów natrafiła tu na pychę rodową córki cesarskiej. Julja rzucała w twarz Tyberjuszowi nieznośny dla małżonka zarzut nierówności, nazywała go parweniuszem. A jeżeli duma Tyberjusza się sromała przed stanowiskiem księcia Konsorta, to równie wstrętnem mu było niezawodnie położenie ojczyma względem przyszłych Cezarów. Nie miał on z pewnością tak wielkiej ambicji, aby gwałtownemi środkami dobijać się o tron po Auguście, ale zbyt wiele samowiedzy i poczucia własnej godności, aby służyć li tylko za narzędzie, któreby zabezpieczyło małoletnich tronu następców i przeprowadziło do spodziewanej rządów przystani.
- ↑ Tib., rozdz. 7.