że pobudki tych ludzi były najczęściej szlachetne, ubierały się nawet najczęściej i drapowały w płaszcz filozoficzny, ale w ten płaszcz można się było tak otulić, że się aż stawał ciepłym i wygodnym i nie dopuszczał odgłosów ze świata, mogących zaniepokoić tych męczenników, którzy przedewszystkiem pożądali spokoju.
Z takiemi elementami musiał się więc cesarz rzymski ciągle i zawsze liczyć, opierać się na gruncie nieszczerych stosunków, szanować draźliwosci, wrażliwości i obraźliwości, które wśród parwenjuszów i epigonów, z jakich senat przeważnie się składał, najbardziej zakwitają. Uśmiech ironiczny Augusta umiał nad wielu rzeczami przejść do porządku dziennego; ani go sromała podłość służalstwa, ani troszczyła niema czy głośniejsza zaciętość opozycji. Przejrzał on z pewnością do gruntu nieszczerość niejednego ukłonu lub pochlebstwa, ale na komedję odpowiadał jeszcze misterniejszą sztuką skończonego aktora. Przytem pamięć dziada Cezara i krwi Juljuszów ubóstwionej, otaczała go bądź co bądź jakimś nimbusem majestatu.
Ale po nim stanął wobec senatu dumny potomek Klaudjuszów, który nie miał w sobie ani majestatu krwi Cezara, ani, co tu było ważniejszem, love’s majesty, majestatu wdzięku, o którym wspomina szekspirowski Ryszard Trzeci. Czuł on się niepewnym wobec tego ciała, z którem ustrój państwowy go zsprzęgał. Powiada o nim Tacyt na jednem miejscu, że nie lubił cnót wybitnych, a nienawidził występków, a na innem, że bał się wolności, a pogardzał służalstwem. To wszystko tłómaczy należycie jego postępowanie w progu panowania.
Gdy go otaczający podniecali do odwagi, wyraził się był drastycznie, że chyba nie wiedzą, co to za straszne zwierzę jest imperium, quanta belua esset imperium. Teraz trzeba mu było z tą bestją się zmierzyć i oko w oko jej zajrzeć.
Strona:PL Morawski Cesarz Tyberjusz.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.
36