Strona:PL Morawski Cesarz Tyberjusz.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.
49

więc otwarło się pole do domysłów, podejrzeń i czarnych pogłosek, gdy nagle w roku 19 rozeszła się wieść, że pełen nadziei młodzieniec w Antjochji rozstał się z tym światem! Wiedziano w Rzymie, że stosunek Germanikusa z nasłanym przez cesarza Pizonem stawał się nieznośnym; czyż więc nie samo przez się nasuwało się przypuszczenie, że Pizo stał się uczestnikiem jakiegoś tajnego morderstwa, że był przytem narzędziem cesarskiej woli?
Wierzyć w to wszystko niepodobna. Niewątpliwie zrządzenie losu zdawało się schodzić z ukrytem życzeniem cesarza, ale wiedzieć on musiał dobrze, że śmierć ta nie usunie trudności, że aureola sławy i miłości przejdzie na Germanikusa potomków, a byłaby tem niebezpieczniejszą, gdyby do tego się przyłączyć miała aureola męczeństwa. Morderstwo Germanikusa byłoby ze strony Tyberjusza więcej niż zbrodnią, byłoby błędem politycznym.
Agryppina wiedziała zapewne dobrze, jak się rzeczy po prawdzie miały. Ale do Tyberjusza musiała mieć ta gwałtowna natura wrodzoną odrazę, podszytą jeszcze dumą Juljuszów dla cesarskiego parwenjusza, pogardą odziedziczoną po matce. To, że rozporządzenia cesarskie ostatnie lata mężowi zasępiły i zatruły, że nacierpiał się dużo ze strony Pizona, musiało wielkie zapasy goryczy nagromadzić w jej sercu. Spodziewać się też można było, że ten stosunek nigdy już się nie rozjaśni, że Agryppina i jej potomstwo zapiszą się odtąd w duszy Tyberjusza osobnemi, czarnemi głoskami.
Magistralnym opisem powrotu Agryppiny do Italji otwiera się trzecia księga Tacytowskich roczników. W Brundisium zbiegły się wielkie masy ludu na jej przybycie. Całe brzegi morskie, wszystkie mury i dachy pokryły się rojowiskiem, wśród którego słyszano częste pytania, czy wracającą wdowę milczeniem czy okrzykami przyjąć wypada. Wychodzi ona z okrętu