Agryppiny stawał się z dniem każdym trudniejszym. Upatrywała ona ciągle w cesarzu dążność, aby ją krzywdzić i upokarzać; doszło do tego, że przy stole cesarskim zachowywała głuche milczenie i z ostentacją odpychała wszelkie potrawy, niby z obawy, aby jej cesarz nie otruł. Tyberjusz, spostrzegłszy to, powiedział do matki Liwji, że dziwnemby nie było, gdyby surowiej postępował względem kobiety, która go o zdolność morderstwa podejrzewa.
Maestae urbis res, ciężka chmura wisiała nad Rzymem, powiada o tej chwili Tacyt. A w tych okolicznościach dojrzała myśl Tyberjusza, aby się usunąć od trudności, których na miejscu pokonać ani usunąć nie zdołał. W człowieku, który kiedyś siedm lat w samotności przepędził, budzi się, po dwunastu latach nużącej walki z rządami i ludźmi, gwałtowne znów pragnienie odosobnienia, rozstania się z tą stolicą, w której oczy ludzi badały jego wnętrze i myśli, języki pokątnie szarpały go i raniły, a ramiona na życie czyhać się zdawały. Co było ostatecznym powodem, że cesarz w roku 26 z Rzymu wyjechał, nie wiemy. Niektórzy historycy mówią, że starcia ze starą matką i chęć usunięcia się z pod jej pretensji i wpływów, do tego go skłoniły[1], inni uważają za powód bojaźń o życie, tylu nieprzyjaznemi żywiołami otoczone; inni wreszcie nadmieniają, że cesarz chciał twarz swą grzybiejącą i owrzodziałą usunąć z przed oczu stolicy. Błahą się ta uwaga wydawać musi. Inne wrzody wewnętrzne toczyły tę duszę oddawna, mierziły mu otoczenie i ludzi. Najskrytszemu ze śmiertelników musiało być torturą to stanowisko, ciągle na sztych i widok publiczny go wystawiające. Zadużo jednak miał siły i dumy, aby je zupełnie porzucić; postanawia więc się oddalić i z oddali, przez pisma i pośredników, kiero-
- ↑ Mian.: «Cassius Dio», 57, 12.