Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/19

Ta strona została przepisana.

nawet w illuminowanym manuskrypcie; nawet wenecki Ponte Vecchio nie umył się do tego. Składał się on z łuków kamiennych, pysznych i mocnych, a tak pełnych wdzięku, jak i wytrzymałości; wznosiły się też one dosyć wysoko na to, aby umożliwić zwyczajny ruch przewozowy na rzece. Ponad parapetem widniały dziwaczne i fantastyczne małe budowle, które uważałem za budy i szopy, upstrzone malowanemi i złoconemi chorągiewkami i wieżyczkami.
Kamień był nieco zwietrzały, ale nie zdradzał śladów brudnych sadzy, do których byłem przyzwyczajony na każdym budynku londyńskim nieco starszym niż rok. Słowem, był to dla mnie cud, nie most.
Przewoźnik zauważył moje zdumienie i rzekł jak gdyby w odpowiedzi na moje myśli.
— Tak, to jest ładny most, nie prawdaż? Nawet mosty w górze rzeki, pomimo, że o wiele mniejsze, są nie wiele delikatniejsze; a te w dole rzeki są nie wiele wspanialsze i okazalsze.
Niemal, że mimo woli nie zapytałem: „Ile ten most ma lat?“
— Oh, nie dużo — odparł. — Został zbudowany, a właściwie otwarty w roku 2300. Przedtem wznosił się tu zwykły, drewniany most.
Data zamknęła mi usta tak samo, jak gdyby klucz obrócono w kłódce, przyłożonej do moich warg; widziałem bowiem, że musiało się stać coś