Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/298

Ta strona została przepisana.

— Domyślam się — rzekł Dick; — niektórzy tam w górze mają jakąś zajmującą ich pracę, wskutek czego nie chcą brać udziału w sianobraniu, co nic nie znaczy, ponieważ jest mnóstwo łudzi, zdolnych do tak łatwej ciężkiej pracy; tylko, ponieważ zbiór siana jest stałą uroczystością, przeto sąsiedzi uważają sobie za stosowne kpić z nich dobrodusznie.
— Rozumiem — odrzekłem — bo to wygląda tak samo, jak gdyby za czasów Dickens’a młodzież tak się zajęła jakąś pracą, że nie chciałaby obchodzić świąt Bożego Narodzenia.
— Właśnie tak — rzekł Dick — jeno że ci ludzie nie muszą być koniecznie młodzi.
— Ale coś rozumiał przez łatwą ciężką pracę? — spytałem.
Na to Dick:
— Czy ja to powiedziałem? Rozumiałem przez to pracę, która wzmacnia mięśnie i sprowadza miłe znużenie, ale która nie jest wyczerpująca; nie męczy jednem słowem. Taka praca jest zawsze miła, jeżeli się jej nie przeholuje. Tylko, uważasz, dobre koszenie wymaga nieco wprawy; ja sam jestem dobrym kosiarzem.
Rozmawiając tak, doszliśmy do domu, który budowano, do niewielkiego domu, stojącego na końcu pięknego ogrodu owocowego, otoczonego starym murem kamiennym.
— Oh, — rzekł Dick — przypominam sobie,