Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/300

Ta strona została przepisana.

nego domu, gdzie małego wzrostu niewiasta pracowała młotkiem i dłutem na sąsiednim murze. Zdawała się być bardzo zajęta swą pracą i nie obróciła się nawet, gdyśmy podeszli; ale wyższa kobieta, robiąca wrażenie dziewczyny, pracująca w pobliżu, spoglądała z radością na Klarę i Ryszarda. Inni nie zwracali na nas wielkiej uwagi.
Niebiesko ubrana dziewczyna położyła dłoń na ramieniu rzeźbiarki i rzekła:
— No, Philippo, jeżeli będziesz w taki sposób pochłaniać swą pracę, to niebawem nic ci nie zostanie; i cóż się wtedy z tobą stanie?
Rzeźbiarka odwróciła się pospiesznie, pokazując nam twarz kobiety lat czterdziestu (lub blisko tego), i rzekła nieco złośliwie, ale miłym głosem:
— Nie mów głupstw, Katie, i nie przeszkadzaj mi, jeżeli możesz...
Urwała nagle, spostrzegłszy nas, a potem przywitała uprzejmym uśmiechem, którego nam nigdzie nie brakowało.
— Dzięki wam, sąsiedzi, żeście nas przyszli nawiedzić; pewna jestem, że nie weźmiecie mi za złe, jeżeli będę dalej pracować, zwłaszcza skoro powiem wam, że byłam niezdrowa i niezdolna do jakiejkolwiek roboty przez cały kwiecień i maj; świeże powietrze i słońce razem z pracą, jakoteż to, że się znowu dobrze czuję, sprawiają mi niesłychaną rozkosz; przepraszam was, ale muszę pracować dalej.