Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/340

Ta strona została przepisana.

pozwolić im na to, skoro nie można było znaleść innego sposobu na ich uspokojenie; ale mnie się zdaje, że w ten sposób płaceni musieli przecież robić cośkolwiek, a to coś musiało być psotą, — ponieważ — rzekła, zapalając się nagłym gniewem — cała rzecz opierała się na kłamstwie i fałszywych pozorach. Nie mam na myśli wyłącznie tych rzecznych stróżów, ale wszystkich wogóle panów, o których czytałam.
— Tak — rzekłem — jakże jesteście szczęśliwi, żeście się wydobyli z pod ucisku.
— Dlaczego pan wzdychasz? — spytała uprzejmie i z pewną troską. — Zdaje ci się, że to nie będzie długo trwało?
— Będzie trwać dla ciebie — rzekłem.
— A dlaczegoby i nie dla ciebie? — spytała.
— Stan ten jest dla całego świata; a jeżeli wasz kraj jest nieco zacofany, to niebawem znajdzie się w jednym szeregu z naszym, albo — dodała szybko — czy sądzisz, że musisz już wkrótce powracać? Wobec tego uczynię zaraz swoją propozycyę, o której wspominałam, a w ten sposób położę może koniec twojej trosce. Chcę mianowicie zaproponować, żebyś zamieszkał z nami tam, gdzie zamierzamy osiąść. Zdaje mi się, żeśmy już od dawna przyjaciółmi i przykro-by mi było utracić cię. Potem uśmiechnęła się do mnie i rzekła:
— Czy wiesz, zaczynam podejrzywać cię o chęć pielęgnowanie w sobie urojonego smutku, jak te