W około izby proste ławki były do ściany przybite. Przy szynkwasie, przy którym siedziała Rubinka, paliła się wieczorem lampka z zielonym daszkiem, tak zręcznie ustawiona, iż miarki i kieliszki znajdowały się w cieniu, ale za to cały blask padał na pieniądze, jakie odbierała. A chociaż nie była zbyt drobiazgową i nie szykanowała swych gości, nie zdarzyło się nigdy by przyjęła podejrzanego rubla lub fałszywą czterdziestówkę. Sama jednak wydawała nieraz fałszywe monety, a to było stwierdzeniem faktu, że pieniądze nie tylko przez szynk do Rubinki płynęły.
Rzemiosło szynkarskie ma swoje niebezpieczeństwa: w razie bójek noże bywają nieraz w robocie, a wówczas nie trudno otrzymać cios komu innemu przeznaczony. Rubinka w takich chwilach, wraz ze swą pomocnicą, chowała się pod szynkwas mocno do podłogi przybity i krzyczała głośniéj od wszystkich bijących się, raniących i rannych, krzyczała głosem tak donośnym, iż najczęściéj zwabiła jaką pomoc.
A gdy porządek zostawał przywrócony, ona w jednéj chwili znajdowała się za szynkwasem i umiała doskonale wyliczyć, kto jaką szkodę wyrządził. Nigdy nie myliła się w tym względzie; widocznie więc przestrach nie odejmował jéj przytomności.
Szkody nie mogły być wielkie, chybaby kto umyślnie chciał wylać spirytualia; Rubinka pozostawała w przyjaźni ze szkodnikami, którzy prawie zawsze należeli do jéj stałych gości.
Strona:PL Morzkowska Wśród kąkolu.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.