Chory leżał opasany bandażami, przejęty błogiem uczuciem, jakie zwykle budzi się w ludziach wracających z nad grobu. Dzięki opiece Krzesławskiego, bieda, zwykła towarzyszka choroby, nie miała tu dostępu; na kuchence gotował się rosół dla chorego, matka szumowała go starannie, a blaskiem ognia rozweselał się słotny dzień jesienny. Po niebie przelatywały szare chmury i deszcz z gradem siekł w szyby. Gruszkowa, siedząc pod oknem, bawiła się z Karolką; wtem kroki kilku osób dały się słyszeć na ulicy i w sieni, oraz doleciały głosy, mówiące łamanym językiem. Oczy rannego zwróciły się ku drzwiom niespokojnie.
Drzwi otwarły się i do pokoju wszedł pan Zwirn, zostawiając kogoś w sieni.
Karolowa zerwała się z miejsca na widok dyrektora fabryki; przeczuła coś złego.
Strona:PL Morzkowska Wśród kąkolu.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.