Strona:PL Mrongowiusz Slowo Xenofonta o Wyprawie Woienney Cyrusa.djvu/147

Ta strona została przepisana.

i łajali Soterydasa, poki go nie przymusili wziąć tarczę i maszerować. On zaś póki dogodna droga była dosiadłszy kónia dowodził konno; lecz gdzie niedostępną była, puścił kónia i śpieszył piechoto. I dostali się na wierzchołek uprzedziwszy nieprzyjaciół.

Rozdział V.
Treść.
Gdy się Grecy dostali na równinę pokazali się znowu Barbarzy i ubili niektórych Greków łupy prowadzących i zaczęli wioski palić. Między rzeką Tygrys i górami Karduchów zaparci naradzają się względem drogi. Odrzuciwszy radę pewnego Rodyyczyka względem mostu ze skór przygotować się mającego, gdy się nazajutrz cokolwiek nazad cofnęli wywiedziawszy się pilnie od jeńców o właściwości okolicznych stron postanowili ciągnąć przez góry Karduchów.

1. Wtedy dopiero Barbarzy zwróciwszy się uciekali, gdzie kio mógł; a Grecy zajęli wierzchołek. Woysko zaś Tyssafernesa i Arjajosa obróciwszy się poszło inną drogą; Chejrizof zaś z ludźmi swoiemi dostawszy się na równinę rozłożył się obozem w jedney wsi, gdzie było podostatkiem różnych zapasow. Było też wiele innych wiosek na tey równinie nad rzeką Tygrys, które obfitowały w różne dostatki. 2. Ale gdy wieczór nadszedł, pokazali się znienaćka nieprzyjaciele na równinie i ubili niektórych Greków na równinie dla łupu tu i owdzie rozproszonych; albowiem liczne trzody i bydła przeprawione przez rzekę zajęto. 3. Potym Tyssafernes zaczął z ludźmi swojemi wioski podpalać. Niektórzy z pomiędzy Greków bardzo się zasmucili, pomyśli wszy sobie że nie będą mieli skąd brać żywność, jeżeli ją spa-