Strona:PL Mrongowiusz Slowo Xenofonta o Wyprawie Woienney Cyrusa.djvu/152

Ta strona została przepisana.

i tak się też ma w samey rzeczy[1]. 4. Do Karduchow zaś takim sposobem wkroczyli, częścią że usiłowali to ukryć, częścią zaś uprzedzić ich, nimby nieprzyjaciele wierzchy gór zaieli. 5. A gdy iuż było około ostatniey straży nocney i tyle ieszcze nocy pozostało, ile potrzeba było do przeyścia pociemku przez równinę, wtedy wybrawszy się za danym rozkazem w drogę przybywaią na samym świtaniu pod górę. 6. Wtedy Chejrizof dowodził na czele woyska wziąwszy z sobą oprocz swoich ludzi wszystkich Gimnetow; Xenofon zaś następował z Hoplitami iako tylną strażą, niemaiąc żadnego Gimnety, bo nie zdawało się tam być żadnego niebezpieczeństwa, żeby kto na wstępuiących na górę z tyłu miał nacierać, 7. I wszedł Chejrizof na sam wierzch góry, nim to kto z nieprzyiacioł postrzegł; potym zaś szedł przodkiem; a reszta woyska iak coraz dostępowała wierzchołka, tak szła wciąż za nim aż do wiosek leżących w dolinach i w ustroniu gór.

8. Wtedy iuż Karduchowie opuściwszy domy z żonami i dziećmi uciekali na góry; a znaydowało się tam wiele żywności; było też w domach podostatkiem uaczyń miedzianych, których Grecy nie zabrali z sobą i ludziom także dali pokóy, ochraniaiąc ich, w nadziei, że Karduchowie zechcą ich przepuścić po przyiacielsku przez swoią krainę, zwłaszcza że byli Królowi nieprzyiaciołmi. 9. Jednakże brali zapasy żywności, gdzie kto co znalazł; bo im tego potrzeba było. Karduchowie zaś ani słuchali na wzywaiących, ani im też przychylność iaką okazywali. 10. Gdy zaś ostatni z

  1. Podług textu C. G. Krügera.