Greków na samym zmierzchaniu się z wierzchu gór do wiosek schodzili, (albowiem dla ciasney drogi zabrało im wstępowanie na góry i spuszczanie się z nich do wiosek cały dzień) w takim razie zebrało się kilkunastu Karduchow i rzucili się na tylnych, ubili niektórych i poranili innych kamieńmi i strzałami, wreście nie było ich wielu; bo niespodzianie wkroczyło do nich Greckie woysko. 11. Gdyby ich się wtedy było więcey zebrało, zaszłaby obawa utracenia większey części woyska. Tak więc tę noc we wsiach przepędzili; Karduchowie zaś na okoł po górach wielkie ognie[1] rozniecili i uważali siebie wzajemnie.
12. Na samym zaś świtaniu zebrawszy się Wodzowie i Setnicy Greccy postanowili wziąść z sobą w drogę tylko naypotrzebnieyszy i nayzdatnieyszy sprzężay, a resztę pozostawić, nawet wszystkich świeżo w niewolą zabranych ieńcow z pomiędzy woyska na wolność puścić. 13. Bo mnostwo bydła iucznego i ieńcow czyniłoby zwłókę w postępie, a nadtoby ieszcze odrywało od walczenia wielu z tych, którzy nad niemi przełożeni byli; oraz też potrzeba było drugie tyle żywności dostarczać i prowadzić, gdyby tak wiele ludzi było. Co postanowiwszy, tak czynić przez woźnego nakazano.
14. Gdy więc po śniadaniu ruszyli w drogę, stanęli wodzowie w ciaśninie i ieżeli znaleźli co zatrzymanego z owych wzmiankowanych przedmiotów, to je odbierali; żołnierze też byli posłuszni, wyjąwszy kilku, którzy z pożądliwości
- ↑ Wiadomo że temi ogniami dawali ziomkom swoim znak aby im na pomoc przyszli. C. G. Krüger ostrzega że sami Karduchowie na innych Karduchow pilnie uważali.