Strona:PL Mrongowiusz Slowo Xenofonta o Wyprawie Woienney Cyrusa.djvu/158

Ta strona została przepisana.

trafili na straż przy ogniu siedzącą; i zabiwszy jednych, a drugich zaś rozpędziwszy sami tam się zostali mniemając że sam szczyt góry osiedli. 6. Omylili się jednak, bo sam czub góry był jeszcze wyżey nad niemi, gdzie owa ciasna droga była nad którą siedziała straż. Wszelako ztamtąd był przystęp do nieprzyjacioł, którzy nad ową widoczną drogą siedzieli.
7. Tam przepędzili tę noc. Ale gdy się dzień pokazał, poszli po cichu w szyku bojowym na nieprzyjacioł; bo też i mgła była, tak że kryjomu zbliżyć się mogli. Ale gdy się wzajemnie uyrzeli i trąba dała się słyszeć, tedy Grecy uczyniwszy okrzyk rzucili się na owych ludzi; ale ci nie czekali ich, lecz opuściwszy drogę uciekali tak że niewielu z nich zginęło; bo byli lekko ubrani. 8. Owi zaś którzy byli z Chejrizofem usłyszawszy dźwięk trąby, natychmiast puścili się w górę do owey widoczney drogi; inni zaś wodzowie postępowali przez nieutorowane drogi, gdzie komu wypadało, i pięli się do góry jak mogli, pomagając sobie wzajemnie oszczepami. 9. I ci nayprzod połączyli się z tamtemi którzy o w plac pierwey zajęli. Xenofon zaś wziąwszy jedną połowę tylney straży, udał się ową drogą którędy szli ci którzy przewodnika mieli (albowiem ta była naydogodnieysza dla pociągowego bydła), drugą zaś połowę w tyle tuż za pociągowym bydłem uszykował. 10. Tak zaś postępuiąc trafili na pagórek nad drogą zajęty od nieprzyjacioł, których trzeba było spędzić, żeby nie być odciętemi od innych Greków. Choć i oni wprawdzie mogli udać się tąż samą drogą którą inni poszli, ale pociągowe bydło nie mogło przeyść inędy. 11. W takim więc razie dodawając sobie na wzajem ochoty wpadają kompaniami