Strona:PL Mrongowiusz Slowo Xenofonta o Wyprawie Woienney Cyrusa.djvu/178

Ta strona została przepisana.

cych i wesołych zastał, z żadnego mieysca nie wypuszczono ich bez uczęstowania śniadaniem; 31. Nie było tam stołu któryby nakryty niebył mięsem jagnięcym, koźlęcym, wieprzowym, cielęcym, rożnym ptastwem i chlebem pszennym lub jęczmiennym. 32. Jeżeli tedy kto chciał okazać szacunek swoy innemu poczęstowaniem, zaprowadził go do takiey konwi z którey nachyliwszy się musiał jak woł smoktać. Woytowi pozwalali nad to brać co chciał. Ten jednak nic nie przyjął; gdzie zaś kogo z krewnych swoich uyrzał, tego do siebie brał.
33. Przybywszy do Chejrizofa znayduią także jego żołnierzy w gospodzie uwieńczonych suchą trawą i posługuiących im chłopców Armeńskich w sukniach Barbarskich, którym Grecy jak gdyby głuchym na migi rozkazywali. 34. Chejrizof przywitawszy się z Xenofontem pytali się woyta przez tłómacza język perski znającego, co by to za kraina była. Ten odpowiedział iż to była Armenija. Znowu zapytany dla kogo owe konie żywiono, odpowiedział, że dla Króla na haracz. Dodał nadto iż kray Chalibow był naybliższym, i zaraz drogę do niego wskazał. 35. Potym zaraz odprowadził go znowu Xenofon do familii, dał mu konia z tych które miał już nie młodego do żywienia i poświęcenia na ofiarę, gdy bowiem słyszał, że był ślubem poświęcony slońcu, lękał się by mu nie zdechł będąc zmęczony w dalekiey drodze; sam zaś (Xenofon) wziął od niego młode konie i porozdawał je między wodzow i setnikow. 36. Były w prawdzie te tu konie mnieysze od perskich, ale daleko dzielnieysze. Potym tenże woyt nauczył ich obuć koniom i bydlętom nogi pewnemi workami, ile kroć je maią prowadzić przez śniegi; bo bez worków więzłyby po brzuchy.