strażą z Peltastow i z Hoplitow złożoną, rzekł Chejrizof: W dogodną porą przybywasz, trzebaby nam bowiem to mieysce opanować, gdyż woysko niema żywności, ieżeli tego mieysca niezdobędziemy.
4. Nad tym tedy wspólnie radzić zaczęli; na zapytanie Xenofonta, co by za przeszkoda była do wniyścia w to mieysce, odpowiedział Chejrizof, ze do niego iest tylko ieden przystęp, który widzisz. Skoro się kto pokusi tędy przystąpić, spuszczają kamienie z tey skały sterczącey, a ugodzony miewa taki los jak widzisz. I pokazał zaraz kaleków, którym nogi i zebra były podrzuzgotane. 5. Lecz gdy się im kamieni przebierze, odezwał się Xenofon, coż nam przeszkodzi przystąpić? albowiem z przeciwney stróny mało tylko ludzi widziemy; a między temi dwóch lub trzech tylko jest uzbrojonych. 6. Mieysce do przeyścia wśród walących się na nas kamieni, jak widzisz, czyni prawie pokora pletrów, a niemal jedno pletron iest rzadko stojącemi sosnami wysokiemi zarosłe, więc skoro tylko ludzie nasi dostaną się pod te drzewa, czegóż się od spuszczanych albo toczących się kamieni obawiać maią? więc nam już tylko przestrzeń półpletrowa do przebieżenia pozostanie, którą my, skoro im się przebierze kamieni, spokoynie przebieżemy. 7. Ale natychmiast, rzekł Chejrizof, skoro tylko udamy się w drogę ku drzewom, spuszczą na nas mnogość kamieni. Otóż to właśnie tego potrzeba, rzekł Xenofon; bo się im tym prędzey przebierze kamieni. Nuż więc udaymyż się tam skąd do zamierzonego celu, jeżeli się do niego dostać będzie można,
w texcie ἀποτομος = urwisty, przykrowstępny, drudzy zaś ἂλλα ποταμος = rzeka.