1. Stąd uszli Grecy przez kray Makronów trzema noclegami dziesięć parasangów. Dnia pierwszego przybywaią nayprzod nad rzekę dzielącą kray Makronów od kraiu Skitynów. Po prawey stronie mieli przykrowstępną okolicę, z lewey była druga rzeka, w którą wpadała znowu pograniczna rzeka, przez którą trzeba było przechodzić. Ostatnia była drzewami niegrubemi w prawdzie, ale gęsto stoiącemi zarosła. Grecy w postępie wycinali ie i śpieszyli, żeby się iak nayprędzey wydostać z tey okolicy. 3. Makronowie którzy mieli tarcze z plecianki, włócznie i włosiane suknie stali na przeciwko przechodziska rozsławieni, i zachęcali się na wzaiem i wrzucali kamienie w rzekę[1] ale i tak nawet nie dosięgali ani też komu szkodzili.
4. Wtedy właśnie przystępuie do Xenofonta ieden z peltastow mówiąc że w Atenach służył za niewolnika, i powiada że rozumie mowę tych ludzi. Nawet zdaie mi się, rzekł, iż to iest moja oyczyzna; i ieżeli wolno, rozmówiłbym się z niemi. 5. Wszakci wolno, rzekł (Xenofon); rozmów się z niemi i dowiedz się nayprzod od nich co oni za jedni. Oni odpowiedzieli na to zapytanie, iesteśmy Makronami. Pytay się ich więc, rzekł, czemu nam są przeci-
- ↑ Dla tego, powiada Krüger, aby stanąwszy na nich bliżey im było strzelać na Greków.