Strona:PL Mrongowiusz Slowo Xenofonta o Wyprawie Woienney Cyrusa.djvu/190

Ta strona została przepisana.
nów, z któremi przymierze zawarli, przybywają do gór narodu Kolchow, gdzie barbarów uzbrojonych zastaią. Tych zwyciężywszy w potyczce i do ucieczki przymusiwszy przychodzą do wsiów zamożnych. Stąd na koniec po dwu dniach przyszli nad morze do Greckiego miasta Trapezuntu. Tu w ciągu trzydziestu dni łupy z krain Kolchow sprowadzają, ofiarę dawniey Bogom ślubowaną wykonywaią i igrzyska gimniczne odprawuią.

1. Stąd uszli Grecy przez kray Makronów trzema noclegami dziesięć parasangów. Dnia pierwszego przybywaią nayprzod nad rzekę dzielącą kray Makronów od kraiu Skitynów. Po prawey stronie mieli przykrowstępną okolicę, z lewey była druga rzeka, w którą wpadała znowu pograniczna rzeka, przez którą trzeba było przechodzić. Ostatnia była drzewami niegrubemi w prawdzie, ale gęsto stoiącemi zarosła. Grecy w postępie wycinali ie i śpieszyli, żeby się iak nayprędzey wydostać z tey okolicy. 3. Makronowie którzy mieli tarcze z plecianki, włócznie i włosiane suknie stali na przeciwko przechodziska rozsławieni, i zachęcali się na wzaiem i wrzucali kamienie w rzekę[1] ale i tak nawet nie dosięgali ani też komu szkodzili.

4. Wtedy właśnie przystępuie do Xenofonta ieden z peltastow mówiąc że w Atenach służył za niewolnika, i powiada że rozumie mowę tych ludzi. Nawet zdaie mi się, rzekł, iż to iest moja oyczyzna; i ieżeli wolno, rozmówiłbym się z niemi. 5. Wszakci wolno, rzekł (Xenofon); rozmów się z niemi i dowiedz się nayprzod od nich co oni za jedni. Oni odpowiedzieli na to zapytanie, iesteśmy Makronami. Pytay się ich więc, rzekł, czemu nam są przeci-

  1. Dla tego, powiada Krüger, aby stanąwszy na nich bliżey im było strzelać na Greków.