Strona:PL Mrongowiusz Slowo Xenofonta o Wyprawie Woienney Cyrusa.djvu/211

Ta strona została przepisana.

12. Około świątyni jest gay pełen drzew ogrodowych, z których wszelki owoc doyrzały był dobry do jedzenia. Sama świątynia acz mała podobna jest do wielkiey Efezyyskiey; a jak tam posąg ze złota, tak tu z cyprysu w zupełnym podobieństwie zrobiony. 13. Słup przed świątynią wystawiony taki miał napis: mieysce to poświęcone Artemidzie. Kto je będzie posiadał i z niego pożytkował, niechay dziesięcinę każdego roku poświęca, a reszta ma być obrócona na utrzymanie świątyni. Kto tego nieuczyni, dozna zemsty Bogini.

Rozdział IV.
Treść.
Przybywszy do granic Mozynoyków, którzy spuszczaiąc się na warowne mieysca ośmielaią się Grekom przechodu zabrónić; zawieraią przymierze z iedną częścią ludu Mozynoyskiego przeciwko wspolnemu nieprzyiacielowi. Ci sprzymierzeńcy do których się niektórzy Grecy w nadziei łupu przyłączyli nayprzód porażeni i odparci byli. Nazajutrz zaś Xenofon sam dodawszy żołnierzom ochoty i uszykowawszy ich i barbarów porządnie, prowadzi przeciwko nieprzyiaciołom, zwycięża ich i przymusza do ucieczki. Co gdy się stało, dwa zamki oraz z ludźmi spalono, miasto stolicę Państwa złupiono i inne mieysca albo przemocą zdobyto, albo do przymierza przypuszczono. Ku końcu tego rozdziału barbarzyńskie obyczaie Mozynoyków są opisane.

1. Z Kierazuntu jedni którzy tam wprzod morzem popłynęli, drudzy zaś lądem przyszli, w dalszą się drogę puścili. 2. Zbliżywszy się do granic Mozynoyków wyprawili do nich Tymezyteosa Trapezuntczyka, który był gościnnym przyiacielem Mozynoyków z zapytaniem, czy im wypadnie przez ich kray w przyjaźni lub po nieprzyiacielsku ciągnąć. Ufaiąc w swoie