można mieć żywność, ogłosił przez woźnego, ażeby ktokolwiek tylko zechce, udał się na zdobycie żywności i że on sam będzie im dowodził[1]. Wyrusza więc około dwuch tysięcy ludzi opatrzonych w włocznie, burdziuki czyli miechy skórzane i worki i inne naczynia. 24. Gdy przybyli do wsiow i na łup rozbiegli się, wpadają na nich nayprzod jezdzcy Farnabazosa; przybyli bowiem na pomoc Bityńczykom, chcący z Bityńczykami, gdyby można było przeszkodzić Grekom, ażeby do Frygii nie wkroczyli. Ci jezdzcy więcey niż pięciu set Grekow ubili; reszta uciekła na pewną górę.
25. Tym czasem pewien z uciekających przynosi tę nowinę do obozu. Xenofon więc, gdy dnia tego ofiary nierokowały szczęścia, wziąwszy wołu od zaciągu, bo inney ofiarzyzny[2] niebyło, zabić kazał na ofiarę Bogom i śpieszy wraz z ludźmi mniey jak pięćdziesiąt lat maiącemi na pomoc niedobitkom. 26. A zabrawszy z sobą tę pozostałą resztę mężów wraca do obozu. A było już około zachodu słońca i wieczerzali Grecy w wielkim smutku, gdy znagła znowu niektórzy z Bityńczykow z krzakow wypadłszy uderzyli na pierwsze straże, jednych pozabiiali, drugich aż do obozu ścigali. 27. Gdy powstał krzyk, tedy wszyscy Grecy porwali się do broni; wszelako zdawało im się być rzeczą niebezpieczną ścigać i w nocy wyruszać z obozu; okolica bowiem była pełna gęstwiny; Zostali więc przez noc pod brónią i pod czuyną strażą dostateczną do dania odporu.