świadczył jawnie, iż odpłynie i ogłosi przez woźnego, aby ich jako nieprzyjacioł żadne miasto nieprzyymowało do siebie. Właśnie też w ten czas panowali Lacedemończycy nad wszystkiemi Grekami.
10. Wtedy ta sprawa zdawała się Grekom być nieszczęsną, i prosili go, aby tego nie czynił. Ten zaś odpowiedział, iż to inaczey być niemoże, chyba żeby mu wydano tak tego który zaczął rzucać kamieńmi jak i owego, który wydarł żołnierza. 11. Ten którego poszukiwano[1] był Agazyas wierny przyjaciel Xenofonta i z tey też przyczyny oczernił go Dexip. W tak przykrey sprawie będący wodzowie zwołują woysko na zgromadzenie; niektórzy z nich mało sobie ważyli Kleandra; ale Xenofon poznaiąc, iż to nie fraszka[2] tak do Greków przemówił:
12. Waleczni Mężowie, sprawa ta podług mego zdania nie jest mało znaczącą, jeżeli Kleander z takim umysłem nas odstąpi, jak sam oświadczył. Jesteśmy już blisko miast Greckich, a nad Grecyą Lacedemończycy przewodzą; w każdym tedy mieście Lacedemończyk zdolnym jest u czynić co mu się podoba. 13. Tak więc gdyby nam nayprzód Byzantyum zamknął, a potym zalecił jeszcze innym namiestnikom, ażeby nas do miast nieprzyymowali jako powstających przeciwko Lacedemończykom i jako krnąbrnych a doszłoby ta wieść i do Anaxibiosa dowódzcy Okrętów: tedy trudnym nam będzie tak zostawanie w mieyscu jak i odpłynienie; teraz bowiem Lacedemończykowie na lądzie i na morzu panuią.