Strona:PL Mrongowiusz Slowo Xenofonta o Wyprawie Woienney Cyrusa.djvu/291

Ta strona została przepisana.

sześćdziesiąt stadyow ztamtąd oddalonego. 18. Gdy się przybliżyli, spostrzegli nayprzod strażowe ognie poopuszczane. I myślał z początku, że się Seytes gdzież przemieścił. Ale gdy się wrzawa słyszeć dała i ludzie Seytesa znaki sobie dawali, pomiarkował, że dla tego od Seytesa ognie te przed nocną strażą pozapalane były, ażeby stanowiska stróżów w ciemnocie będących niewidziano i żeby nadchodzący niemogli się ukrywać, ale owszem przy świetle widocznemi byli. 19. Poznawszy to wysyła przodkiem tłómacza, którego przypadkiem miał przy sobie, i każe Seytesowi powiedzieć, iż Xenofon już jest blisko i że chce rozmówić się z nim. Ci zaś pytali się czyli to był ów Ateńczyk od woyska. 20. Co gdy on stwirdził, pędem pobiegli[1] do Seytesa; i w krótce potym przybyło około dwóch set Peltastów i przyjąwszy Xenofonta zaprowadzili go z jego ludźmi do Seytesa. 21. Był on na wieży dobrze strzeżony, w koło którey kónie okiełznane stojały; albowiem z bojaźni kazał paść konie w dzień, a w nocy okiełznane mieć pod dozorem straży. 22. Powiadano bowiem, iż Teres jeden z iego przodków maiący wielkie woysko w tey właśnie okolicy stracił niemałą liczbę ludzi i sprzętów woiennych przez mężów tam mieszkających. Byli to Tynowie nayniebezpiecznieysi w potyczkach nocnych.

23. Gdy się zbliżali, kazał przystąpić Xenofontowi wraz z dwóma innemi którychby sam sobie życzył. Gdy zaś weszli, w ten czas uściskawszy się nayprzód Trackim zwyczaiem po rogu wina do siebie wypili; był także przytomnym i Medosades, którego Seytes zawsze za po-

  1. Podług wykładu Krügera: αναπηδησαντες sc. επι τοὺς ἵππους dosiadłszy kóni śpieszyli do Seytesa.