Strona:PL Mrongowiusz Slowo Xenofonta o Wyprawie Woienney Cyrusa.djvu/303

Ta strona została przepisana.

a zoczywszy wioski przyiechał pędem do Hoplitow i rzekł: Puszczę teraz konnicę na równinę, a Peltastow na wsie. Ale wy jak nayprędzey za niemi postępuycie dla dania pomocy, gdyby nam się kto oparł. 45. Co usłyszawszy Xenofon zsiada z konia, a gdy go Seytes zapytał, dla czego to zsiadasz zwłaszcza gdy trzeba pośpieszyć; wiem dobrze, odpowiedział, że nie ja sam tylko iestem tam potrzebny; a Hoplici daleko prędzey i chętniey bieżeć będą, ieżeli i ja pieszo niemi dowodzić będę.
46. Potym Seytes odjechał, a z nim Tymazyon mając około czterdziestu jezdzcow Greckich. Xenofon zaś kazał żołnierzom letkim na nogi nie starszym nad lat trzydzieści z pomiędzy hufcow przystąpić do siebie. I sam pośpieszał z niemi pędem; a Kleanor prowadził resztę Greków. 47. Gdy zaś już byli we wsiach, przyiechał Seytes pędem maiąc przy sobie około pięciudziesiąt jezdzcow i rzekł: Xenofoncie, tak się stało, iakeś powiedział, już mamy tych ludzi w mocy, lecz jezdzcy samopas rozbiegli się jeden tu drugi tam ścigaiąc i obawiam się, ażeby, gdy się zeydą nieprzyjaciele do kupy, nienarobili im szkody. Trzeba nawet aby niektórzy z nas i w tych wsiach pozostali; albowiem są pełne ludu. 48. Xenofon na to, ja zaymę ztemi, których mam, wyżyny, ty zaś rozkaż Kleanorowi rozciągnąć falangę na równinie aż do wiosek. To gdy uczynili, zdobyli jeńców do tysiąca, a wołow do dwóch tysięcy, drobnego zaś bydła do dziesięciu tysięcy. I w tym mieyscu przenocowali.

Rozdział IV.
Treść.
Seytes pali wioski nieprzyjacielskie. Grecy cierpiąc od wielkiego zimna na polu udaią się do pomieszkali wiey-