samego Xenofonta ażeby im dopomogł do zawarcia pokoiu. Ten przyrzekł im zadosyć uczynić i krzepił ich nadzieią i zapewniał oraz, że im się nic złego nie stanie, byle się tylko poddali Seytesowi. Ale to oni podobno mówili w celu rozpatrzenia się.
14. Działo się to w dzień, a następney nocy zeszli Tynowie z gór i napadli na nich. Przewodnikiem był gospodarz każdego domu; bo innemu trudno by było pociemku trafić do domow wieyskich, zwłaszcza że te w około opasane były wielkiemi palami dla drobnego bydła. 15. Przystąpiwszy do drzwi domów swoich jedni rzucali w nie pociski, drudzy dobijali się do nich pałkami, które jak powiadali do strącania końcow włoczni mieli, inni podpalali, a wołając Xenofonta po imieniu kazali mu wychodzić w celu zabicia go, albo, rzekli, że spali się tam.
16. Już się ogień przez dach pokazywał, a pancerni żołnierze przy Xenofoncie byli jeszcze wewnątrz domu mając tarcze, miecze i hełmy, w tym Sylanos z Makiesty lat ośmnaście mający daie znak trąbą, a natychmiast żołnierze także i z innych domów wypadaią z dobytemi mieczami. 17. Trakowie zaś podług zwyczaiu swego zarzuciwszy na plecy tarcze uciekali, a gdy przebywali przez pale, niektórzy z nich uwisnąwszy byli schwytani, gdyż tarcze zahaczyły[1] się na palach, innych którzy zbłądzili wychodząc zabiiano, Grecy zaś ścigali ich aż za wieś. 18. A niektórzy z Tynow zwróciwszy się pociemku nazad pociski z ciemnego na jasne mieysce rzucali na przebiegających mimo palącego się domu i poranili Hieronyma i Enodyasa i Teagenesa Lokreńczyka setników; ale żaden niezginął, spaliły się
- ↑ Albo zaczepiły się o pale.