Strona:PL Mrongowiusz Slowo Xenofonta o Wyprawie Woienney Cyrusa.djvu/99

Ta strona została przepisana.

dogodną zeyść się z Tyssafernesem, a ieżeliby można było tamę położyć wszelkiemu podeyrzeniu, nim by stąd woyna wybuchnęła, i wysłał doń człowieka iednego z oznaymieniem, iż życzy sobie widzieć się z nim. Ten też chętnie na to zezwolił. 3. Gdy się więc z sobą zeszli, rzekł Klearch w te słowa. Ja, Tyssafernesie, wiem że między nami przysięgi stanęły i żeśmy sobie na to prawe ręce dali, abyśmy siebie na wzaiem nie krzywdzili, lecz widzę że nas iak nieprzyjacioł uważasz, a my to widząc na wzaiem się strzeżemy. 4. Lecz gdy zastanawiając się nad tym nie mogę dostrzedz, żebyś ty iaką złość przeciwko nam knuł i owszem iawnie (z pewnością) wiem, że i my też nic takiego nie zamyślamy, osądziłem być rzeczą potrzebną, abyśmy się z sobą zeszli do rozmowy, ażebyśmy, ieźli można będzie usunęli od siebie wszelką nieufność. 5. Albowiem znam już ludzi, którzy albo z powodu potwarzy. albo z podeyrzliwości, obawiaiąc się ieden drugiego chcący się uprzedzić nimby się im co stało, narobili wiele niepowetowanych szkod tym, którzy ani myśleli ani też chcieli co podobnego czynić. 6. Sądząc więc że takowe błędy przez poufałe rozmówienie się naylepiey przytłumione będą, przyszedłem i chcę cię przekonać, że ty niesłusznie nam niedowierzasz. 7. Bo to naypierwszą i nayważnieyszą iest rzeczą, że przysięgi na Bogów, zabraniaią nam być sobie nieprzyiaciołmi; kto by się więc do tey niebaczności poczuwał, takiego nie mogę szczęśliwym mianować. Albowiem nie poymuię jakąby kolwiek szybkością przed pomstą Bogów uciec, ani też w iakieyby się ciemnocie ukryć lub do iakiegoby obronnego