Jakżeż gość obcy, błędny, połączysz się ze mną?
Otwarty, prawny ślub nas nigdy nie zespoli,
Bo to moich rodziców w przekór staje woli.
Gdy zaś, błędny tułaczu, chcesz zostać w mej ziemi,
Nigdzie się skryć nie zdołasz z miłostkami swemi.
Bo język ludzki chciwy potwarzy, a ciszą
Gdyś co zdziałał — »na drogach rozstajnych już słyszą!«[1]
Lecz mów, nie taj imienia, ni ziem, gdzieś zrodzony;
Moje znasz pewnie — imię mam słynne Herony.
Szumu fal pełna wieża, co się w niebo wspina —
To dom mój; ze mną mieszka służebna jedyna.
Tam przed miastem, u brzegu, co nad fal pokładem
Stromych się wznosi, morze jedno mi sąsiadem,
Gdyż tak rodziców srogie kazały wyroki!
Ni tam z rówieśnic którą, ni ochocze skoki
Młodzieży w tańcu ujrzysz, lecz czy noc, czy dnieje,
Wciąż tylko świst burz morskich w uszach ci szaleje!«
Tak rzekła; twarz-różyczkę znów tuli rańtuchem,
Znów się sroma i własnych słów rumieni słuchem.
Leander zaś, miłości ostrą zranion strzałą,
Duma, jak z tą miłością wdać się w walkę śmiałą,
Bo szczwany Eros grotem choć draśnie mężczyznę,
Wnet znów koi troskliwie zadaną mu bliznę;
Sam wszechmocny doradcą tych on, którym włada,
- ↑ Przysłowie greckie, odpowiadające naszemu: „Już o tem wróble na dachu śpiewają.“