Strona:PL Muzajos - Hero i Leander.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

zbliżyła ich do siebie, a gorące słowa Leandra zwalczyły wnet opór i skrupuły dziewicy, przekonały ją o dozgonnej jego miłości. Lecz jak smutna przyszłość odsłaniała się oczom kochanków! Ślub prawy nie mógł ich nigdy jawnie zespolić, bo Hero była własnością bogini i jej służbie miała całe życie poświęcić. Tajemnie więc tylko mogli się widywać, a noc miała zawsze opiekuńczem skrzydłem ciemności osłaniać miłosne ich schadzki.
Rzecby można atoli, że nawet przyroda spiknęła się z losem tak wrogim kochankom i postanowiła stanąć w drodze świętokradzkiej miłości. Abydos, rodzinne miasto Leandra, choć sąsiadujące z grodem Sestos, było oddalone od niego cieśniną burzliwego Hellespontu. Lecz nie przeląkł się Leander morskich bałwanów, co noc rzucał się w toń morza i przepływał Hellespont dążąc do tęskniącej kochanki, która z pochodnią w dłoni stała na brzegu morskim i światłem jej wiodła lubego wśród wirów przepastnych. Nie długo wszakże cieszyli się kochankowie tymi kradzionymi uściskami, — pochodnia miłości stała się wkrótce żałobną pochodnią śmierci. Zbliżyła się bowiem zima, a z nią poczęły szaleć burze po rozwścieklonem morzu. Leander przecież nie zadrżał i teraz przed groźnem niebezpieczeństwem, zapragnął jak zwykle podążyć po grzbiecie morza do Sestos ukochanego i puścił się nieustraszony w zapasy z morzem, mimo ryku wichrów i piętrzących się bałwanów. I Hero też stała jak zawsze na brzegu morza z pochodnią w ręku, lecz próżne jej oczekiwania i próżno pociesza zrozpaczone serce, że Leandra uściska za chwilę — kochanka niema i niema! Słońce już wbiegło na szlak niebieski, a Herona stoi wciąż jeszcze, zdrętwiała wpatruje się w zdradliwą toń morza, trzymając w ręku zgasłą już pochodnię. W tem spostrzega u stóp skały, na której stała, zwłoki