— A tu oto i pruski król! — zawołała babunia. — Znałam tego potentata bardzo dobrze. Mój nieboszczyk Jerzy służył w pruskiem wojsku, a ja spędziłam na Śląsku piętnaście lat. Razu pewnego kazał Jerzemu wystąpić z szeregu i obdarował go. Lubił wysokich żołnierzy, a mój Jerzy był najwyższym żołnierzem w całym pułku, a zgrabny był jak panna. Nie spodziewałam się, że będę patrzyła w jego grób. Człowiek był jak skała, a już dawno, jak mu się umarło, ja zaś żyję jeszcze — westchnęła staruszka i po zmarszczkach jej twarzy spłynęła łza.
— Czy mąż twój zginął na wojnie? — pytała księżna.
— Nie, żeby akurat w bitwie, ale umarł od postrzału. Gdy wybuchnęło w Polsce powstanie, a król pruski z królem rosyjskim wtargnęli do tego kraju, nasz pułk należał do tej wyprawy. Ja poszłam za mężem razem z dziećmi; miałam dwoje, a trzecie urodziło mi się w polu, mianowicie Joasia, co teraz jest w Wiedniu. Odważna i śmiała dziewczyna, a pewno dlatego, że od urodzenia musiała do wszystkiego przywykać, jak żołnierz. Nieszczęsna to była wojna dla mnie! Z pierwszej zaraz bitwy przynieśli mi mojego Jerzego do obozu na noszach. Kula armatna urwała mu nogę. Odcięli mu resztę nogi, co jeszcze po kuli armatniej została, a ja opiekowałam się nim, ile siły było. Jak trochę okrzepł, posłali go zpowrotem do Nissy. Ucieszyłam się z tego, bo miałam nadzieję, że kaleki nie będą w wojsku chcieli i że po jego wyzdrowieniu wrócimy do Czech. Ale nadzieja mnie zawiodła. Zaczął tracić siły i nie było dla niego ani rady, ani pomocy, musiał umrzeć. Gdzie jaki grosz miałam, wszystko wydałam na leki, a jednak nic to nie pomogło. Myślałam, że rozum stracę, albo że mi z wielkiego żalu serce pęknie. Ale człowiek dużo wytrzyma, pani księżno. Zostało mi troje sierot, pieniędzy ani grosza, tylko trochę ubrania. W tym samym pułku, w którym służył mój Jerzy, był wachmistrzem niejaki Lehotsky, a był on Jerzego najmilszym przyjacielem. On się mną zaopiekował, wystarał mi się o krosna, kiedym mu powiedziała, że mogłabym robić gunie i zniósł mi wszystko inne, czego do tej roboty było potrzeba. Niech mu Bóg wynagrodzi! Bardzo
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/100
Ta strona została skorygowana.