Na miejsce Tereski poszła do Wiednia Joasia. Podoba się jej tam i chwali sobie, że jej dobrze. Ten dzisiejszy młody świat inaczej myśli, niż my, starsi; ja byłabym nigdy domu ojcowskiego nie opuściła, żeby nie konieczność, bo co swoje, to swoje.
Po kilku latach rodzice moi pomarli, jedno po drugiem w ciągu sześciu tygodni. Pomarli cicho i spokojnie, jakby świeczkę zgasił. Pan Bóg nie nawiedził ich ciężkiemi chorobami i jedno za drugiem długo tęsknić nie musiało. Żyli z sobą przez sześćdziesiąt lat. Miękko sobie posłali, miękko będą spali. Panie, świeć nad ich duszami!
— A nie tęskniłaś, babuniu, za dziećmi, gdy się wszystkie porozchodziły po świecie? — pytała księżna.
— Ano, proszę pani, krew nie woda. Często-gęsto sobie popłakałam, ale dzieciom o tem nie mówiłam, żeby im szczęścia nie zamącać. Zresztą nigdy nie byłam sama, bo dzieci nie przestają się rodzić i zawsze jest ich dość, aby się niemi opiekować. Gdy widywałam dzieci sąsiadów jak wyrastały od papki do czapki, to mi się zdawało, że to moje własne. Jak człowiek dla ludzi ma serce, to i oni go kochają. Moje dzieci dość się mnie namolestowały, żebym przyjechała do Wiednia. Wiem ja, że byłabym tam znalazła sporo dobrych ludzi, jak i gdzieindziej, zresztą i że byłabym się tam miała dobrze, ale to kawał świata, a ze starym człowiekiem nie warto wybierać się w dalekie podróże, bo stary to jak para nad garnkiem. Mógłby sobie Pan Bóg przypomnieć o mnie, a jabym jednak wolała ułożyć swoje kości w ziemi rodzinnej. Ale, proszę pani, ja się rozgadałam, jakbym była na prząśleniu. Niech mi pani wybaczy mój brak ogłady! — dodała babunia, dokończywszy swego opowiadania i wstała z fotela.
— Opowieść twoja, moja babunia, była mi bardzo miłą, nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo jestem ci za nią wdzięczna — rzekła księżna, głaszcząc babunię po ramieniu. — Ale teraz pójdź ze mną na śniadanie. Sądzę, że i dzieci będą miały apetyt. — Po tych słowach przeprowadziła babunię z gabinetu do salonu, gdzie
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/110
Ta strona została skorygowana.