— Niech panienka zajrzy także do nas! — zawołała babunia, biorąc Adelkę z jej rąk.
— Niech pani przyjdzie, panno Hortensjo! — prosiły dzieci. — Znowuż nazbieramy jagód dla ciebie!
— Przyjdę z pewnością — zapewniała panienka, śmiejąc się.
— Dziękujemy za wszystko, pani księżno, i zostajcie tu z Bogiem! — żegnała się babunia z księżną i panienką.
— Idźcie z Bogiem! — odpowiedziała księżna z ukłonem, a panienka odprowadziła gości za próg.
Lokaj przyszedł sprzątać ze stołu, kręcił nosem i myślał sobie: — Dziwny kaprys u takiej pani, wdawać się z taką prostą babiną.
Ale księżna stała przy oknie i spoglądała za odchodzącymi gośćmi, dopóki było widać białe ubranka dziewczynek i biały czepek babuni, migocący śród zieleni. A powracając do gabinetu, westchnęła: — Szczęśliwa kobieta!