Ale to zaraz trwa sporą chwilę. Wkońcu jednak wychodzą z domu dziewczęta z Marynią, a za niemi idzie pani Proszkowa, babunia, Bietka i Urszula.
— Uważajcie mi tu na wszystko i przypilnujcie drobiu! — napomina babunia.
Sułtan zaczyna się wdzięczyć do Adelki, obwąchuje wianki, które dziewczynka trzyma w ręku, ale ona podnosi obie ręce do góry, a babunia odpędza psa: — Czy nie widzisz, ty głupi, że Adelka jest druhną?
— Jak te aniołki! — powiada Bietka do Urszuli, gdy dziewczęta siadają do powozu.
Pan Proszek siada na koźle obok woźnicy Wacława, bierze lejce w ręce, mlaska językiem, konie podrzucają łby do góry i powóz pędzi ku młynowi, jakby go wicher unosił. Psy pobiegły za nim, ale gdy pan im pogroził, wróciły do domu, nadąsane pokładły się w słońcu na zaprożu i pozasypiały niebawem.
A w miasteczku było ogromnie ładnie! Na domkach były gałęzie, a we wszystkich podcieniach dokoła rynku było jak w gaju. Szosa i wszystkie drogi w miasteczku usypane były zielonym tatarakiem. Na czterech stronach rynku stały ołtarze, jeden piękniejszy od drugiego. Na środku, obok posągu św. Jana Nepomucena, pod zielonemi lipami przygotowany był moździerz, a przy nim stała gromadka wyrostków.
— Z tego moździerza będą strzelali — poucza pan Proszek dzieci, wskazując im moździerz.
— A ja się będę bała — kłopotała się Adelka.
— Poco miałabyś się bać? — mówiła Marynia. — To huknie tylko tak, jakby z półki garnek spadł.
— Takie huknięcie słyszała Adelka w domu bardzo często i to ją uspokoiło.
Obok wielkiego domu, na którym widniała tarcza z białym lwem i wielkie winogrono, powóz się zatrzymał. Na progu ukazał się pan kum Stanicky i grzecznie się ukłonił, zdejmując z głowy aksamitną
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/125
Ta strona została skorygowana.