ani jednej iskierki, zawraca uspokojona do domu. Koło kładki stoi wysoki dąb, a w jego rozłożystych konarach sypia latem drób. Babunia spogląda ku górze, słyszy śród gałęzi ciche westchnienie i pisklenie. — O czemś im się śni — powiada sobie i idzie dalej. W ogródku przystaje. Czyżby się przysłuchiwała miłemu śpiewowi dwóch słowików w zaroślach ogrodowych? Czy słucha urywanego śpiewu Wikty, dolatującego z nad upustu? Czy zapatrzyła się na zbocze, gdzie krąży mnóstwo robaczków świętojańskich, podobnych do polatujących gwiazdeczek? Pod zboczem nad łąką wznoszą się i chyżo polatują białe obłoczki. To nie mgła, powiada lud, a może i sama babunia wierzy, że w tych przezroczystych srebrnosinych zawojach polatują leśne dziwożony, i przygląda się ich tańcowi przy świetle księżyca? Ani jedno, ani drugie: babunia spogląda na łąkę w stronę młyna.
Od gospody przez mostek na potoku wybiegła na łąkę postać niewieścia, otulona białą chustką. Stoi cicho, jak sarna, gdy z gąszczu leśnego wybiegnie na pastwisko na polanie. Nie słyszy nic prócz przeciągłych tonów słowika, głuchego turkotania młyna i szelestu fal pod ciemnemi olchami. Prawą rękę owija białą chustką i zrywa nią dziewięcioro kwiecia, każde inne. Gdy wiązanka jest gotowa, pochyla się jeszcze i obmywa się świeżą rosą, a potem, nie oglądając się ani na lewo, ani na prawo, szybko wraca do gospody. To Krysia! Będzie wiła świętojański wianek. Zaraz sobie pomyślałam, że tego chłopaka musi lubić — mówiła babunia do siebie, nie spuszczając oka z dziewczyny. Już Krysia znikła jej z oczu, a babunia ciągle jeszcze stała w zamyśleniu. Wspominała dawne swoje lata, gdy jako młoda dziewczyna rwała w noc świętojańską dziewięcioro kwiecia na wieszczy wianek. Tak dokładnie wszystko pamiętała, jakby się to było stało akurat dzisiaj: ogarnął ją ten sam niepokój, jak wtedy, żeby jej nikt nie wszedł w drogę i nie przeszkodził. Widzi samą siebie w swej komórce, widzi swoje poduszki w duże kwiaty i jak pod te poduszki kładzie wianuszek z dziewięciorakiego kwiecia. Przypomina sobie, jak serdecznie się modliła, żeby jej Pan Bóg dał sen, w którym widziałaby tego, którego jej
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/139
Ta strona została skorygowana.